Mam na włosach maziaje tonerem, nie pokazuję się w całkowicie różowych włosach, ale nie dlatego, że stchórzyłam przed koloryzacją (zaprawdę powiadam, iż wczoraj miałam cały łeb w różu), po prostu mój instynkt samozachowawczy podpowiedział mi, że wyglądałam jak oszołom i lepiej ograniczyć się do akcentów. Szczęśliwie pozbyłam się tonera z włosów w ciągu 30 sekund.
Mężowiec zażartował, że buty dobrałam kolorystycznie do włosów i, chociaż tak nie było, to ma to jakiś sens. Poza tym tunika została nazwana "anielską" w związku z prawie-piórkami na ramionach.
Wymyślanie dziwnych nazw dobrze mi idzie, więc jeszcze dodam, że moje nowe lakiery mają wg mnie kolor: rozanielonego Czesia (buteleczka po prawej z lakierem w kolorze płyty chodnikowej) oraz cytrynowy kefir.
tunika: pretty girl;
legginsy: no name;
buty: ccc;
pas: sh