Niewykorzystanie takiej ilości takich zżółkniętych liści mogło ściągnąć na nas jakieś wymyślne klątwy z pokryciem się łuską włącznie, więc, aby nie gniewać bogów jesieni razem z moimi mężczyznami wtargnęłam pod drzewa. Junior dzielnie imitował deszcz liści na potrzeby zdjęć i nie tylko, bo taki opad jest bardzo wdzięczny. A Mąż z własnej inicjatywy zaczął pstrykać nam zdjęcia z zastrzeżeniem, że są na bloga.
Bogowie jesieni chyba byli zadowoleni.




szorty: sh;
rajstopy: gatta;
trampki: new yorker;
torebka: house;
bandama: nn
No bo jesień jest najfajniejsza :) Super zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz :]
OdpowiedzUsuńStrasznie podobają mi się osoby z dredami. Sama nie jestem na tyle odważna (tym bardziej ,że chodzę do szkoły) . Robiłam sobie po kilka wychodzących spod włosów ,aczkolwiek wszystkie się porozwalały i musiałam wyciąć.
OdpowiedzUsuń