Mogłabym za Edyta Bartosiewicz zaśpiewać, że skłamałam, ale oszczędzę tego ewentualnym słuchaczom. A dlaczego skłamałam, ano dlatego że wmawiałam sobie i innym, że dam radę z moimi włosami, bo takie ślicznie rude, tak ładnie się kręcą i wiewiórki mi ich zazdroszczą. Krową nie jestem i zdanie dość często zmieniam, więc dredloki nie musiały specjalnie zabiegać o swoje pięć minut.
Jednak to nie dredloki są gwoździem programu, a gorset. Ten jest w sumie niespecjalny, bo nie robi czarów z talią, ale traktuję go jako trening przed założeniem gorsetu ze stalowymi fiszbinami.

torebka: house;
buty: deichmann
Śliczny ten gorset, i to z sh!?! Cudo! :)
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac gorsetu z fiszbinami!!!!!!!!!!!!!! one są boskie!
OdpowiedzUsuńNo cóż, jeśli chodzi op włosy to w pełni rozumiem, bo sama też nie umiem zostawić swoich w spokoju ;)
OdpowiedzUsuńCo do gorsety - jestem całkowicie na tak! Świetnie wyglądasz!
oj, ja gorset z drutami ostatni raz miałam na studniówce, w przyszłym roku ślub i obiecuję sobie - nie drutom, więc podziwiam, że Ty jesteś w stanie je znieść.
OdpowiedzUsuń