Przedstawiam moje ulubione dżinsy, których założenie gwarantuje brodzenie w deszczu. Kupiłam je jeszcze w gimnazjum, po przymierzeniu moja Mama stwierdziła, że dobrze leżą, ale chyba inną parę muszę wziąć, bo te są podarte:) Potem zyskała szacunek sprzedawczyni w jakimś innym sklepie, bo "matki to nie chcą kupować dzieciom podartych rzeczy".
Traperki przeszły chrzest bojowy za sprawą mocy spodni. Muszę powiedzieć, że kałuże nie dorastają do pięt tym butom, dosłownie:)
Koszula: ?;
dżinsy: house;
bluzka: spódnica h&m;
buty: deichmann;
wisior: od Brata.
Świetne dżinsy i fryzurka mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńAle masz fajny zielony napis na górze bloga!!
OdpowiedzUsuńAgatiszka :) rozśmieszłyaś mnie trochę, bo takiego komplementu się nie spodziewałam. Cieszę sie, że się podoba.
OdpowiedzUsuńFajnie leżą te dżinsy; spódnicę poznałam od razu,zadziwiająca wielość zastosowań:))), naprawdę świetnie wygląda
OdpowiedzUsuńfajnie to wszytko ze sobą gra, jeansy są super!
OdpowiedzUsuńbu.Ja też chcę takie spodnie:)
OdpowiedzUsuńSzafiarkowy patent ze spódnicą, tyle, że w wersji krótkiej się świetnie sprawdził. Czy Ty schudłaś?
OdpowiedzUsuń