Zdaje się, że wypowiadanie życzeń na blogu ma czarodziejską moc- golf się odnalazł. Był tak, gdzie go szukałam z pięć razy, a że jest czarny to mu się upiekło. Teraz powinnam chyba załączyć długaśną listę rzeczy potrzebnych bardziej lub mniej i liczyć, że blogowe duszki zajmą się każdym z punktów.
Tak ubrana wybrałam się na uczelnię, na której spędziłam pół godziny :) stanowczo podoba mi się taka koncepcja zajęć.
golf: nn;
buty: tomex;
legginsy, koszula. pasek: sh.
To i ja muszę zrobić jakąś listę życzeń ;> Fajny pasek, szkoda, że sh, bo już bym leciała odgapiać :)
OdpowiedzUsuńCiekawa fryzura.
OdpowiedzUsuńŻeby faktycznie tak było, to moja lista nie miałaby końca - jestem mistrzynią w gubieniu ciuchów ;P
OdpowiedzUsuńładnie :) fryzura tę mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńpreety skirt!
OdpowiedzUsuńi love your hair! love legs!
OdpowiedzUsuńwolę wersję bez koszuli, poza tym genialna figura!
OdpowiedzUsuńJa tez lubie takie krotkie zajecia na uczelni ;)
OdpowiedzUsuń